sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 6

Dzień gali. To już dziś. Te wszystkie imprezy zawsze mnie fascynowały, ale zawsze bałem się że wypadnę źle. No ale przecież trzeba być sobą prawda? Nie można kogoś udawać, ludzie od razu to wyczują.
Ludzie porównują mnie do wszystkich tych sławnych osób, ale ja tak nie uważam. Nie jestem tak dobry jak oni. Większość z nich to legendy a ja będę dążył do tego by osiągnąć to co oni a nawet więcej.
Jestem właśnie w garderobie i szykuję się do występu. Za 5 minut wchodzę.

Kocham występować na scenie gdy tam jestem czuję że żyję, że jestem sobą. Po skończeniu występu pobiegłem się przebrać i zaczekałam na kulisach ponieważ miałem ogłosić zwyciężczynie dwóch biletów na pierwszy koncert trasy, który miał być w Nowym Yorku. Poprawiłem kurkę i znowu wyszedłem na scenę.


*Transfer to Madison & Melanie *

Madison właśnie ogląda u mnie kolejną galę, przed chwilą śpiewał ten Bieber a ona śpiewała razem z nim zapatrując się w niego jak w najcenniejszą rzecz na świecie. Mieszałam moje spagetti kiedy usłyszałam tak głośny pisk że chyba cała okolica go słyszała. Do kuchni wpadła Med w największym uśmiechem jaki kiedy kiedykolwiek widziałam.
- Co się stało?
-Wygrałam! Wygrałyśmy rozumiesz to?!
- Co? Co wygrałyśmy? Ja nic nie zrobiłam.
Zmarszczyłam brwi patrząc na brunetkę która szalała po kuchni skacząc jak mała dziewczynka. Za chwile zaczęła płakać.
- Kochanie nie płacz - przytuliłam ją mocno. -Co się stało?
- Zobaczę go rozumiesz? Razem go zobaczymy..
- To chyba dobrze, zobaczysz swojego idola nie płacz.
- Razem go zobaczymy. To łzy szczęścia Melanie.
- Mad jak to razem? Nie mam takiej potrzeby.
- Ale jesteś moją przyjaciółką, chcę żebyś była ze mną w takiej chwili.
Westchnęłam cicho przyglądając się jej.
-Pogadam z rodzicami.
Głaskałam ją po plecach a ona się we mnie wtuliła. Kocham ją jak siostrę, nie umiem odmawiać jej w takich chwilach.
- Chodź zjemy spagettii jest już gotowe - mruknęłam cicho i nałożyłam nam obiad.

*Transfer to Justin* 
Po gali pojechałem z Mellissą do siebie, ona usiadła przed McBookiem a ja poszedłem pod długi prysznic.
Strumień wody pozwalał mi się odprężyć. Scena i prysznic to moje dwa miejsca ukojenia.
Wyszedłem z kabiny i owinąłem ręcznik wokół bioder, wszedłem cicho do pokoju gościnnego z którego słyszałem głos Melissy. Zanim wszedłem usłyszałem jej rozmowę.
- Alice zobaczysz Justin jedzie w trasę a o mnie będzie jeszcze głośniej gdy pojadę z nim. Można zrobić wtedy jakiś skandal.
- Myślisz że się nie spostrzeże że jesteś z nim tylko dla rozgłosu?
- Kochanie proszę cię, on? Jesteśmy już tyle czasu ze sobą a on nic.
- W sumie racja.
Kiedy słyszałem ich rozmowę coś w mnie pękło. Otworzyłem szerzej drzwi i spojrzałem na nią z kamienną twarzą.
Była zaskoczona ale nie wiedziała do końca co słyszałem.
- A..Alice muszę kończyć- wydukała i zakończyła rozmowę.
A ja nadal bez słowa patrzyłem na nią próbując ułożyć sobie wszystkie myśli.
Wiele razy wykorzystywano mnie dla sławy. Ale nigdy nie sądziłbym że osoba tak bliska będzie do tego zdolna.
- Justin co słyszałeś- spytała cicho.
- Wszystko - odpowiedziałem chłodno.
- A raczej to co powinienem - dopowiedziałem.
- Jus to Alice wiesz że ona jest inna.. ona wierzy we wszystko. - Podeszła do mnie i pogłaskała po policzku.
- Wyjdź i nigdy nie wracaj, a jeżeli puścisz jakąś plotkę uwierz mi że cię zniszczę -syknąłem jadowicie i poszedłem do siebie.

Nie spałem całą noc, myślałem o wszystkim. O niej, o naszych współnych chwilach, pocałunkach, o swojej przyszłości, rodzinie, fanach i przyjaciołach. Myślałem o wszystkim. Czy dam sobie z tym wszystkim radę? Nie mam pojęcia.

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 5

*Transfer to Melanie*

- No i Justin był na pool party u Alfredo, wyglądał gorąco, co prawda nie widać go całego ponieważ jakby się chował ale za to widać tą jego całą Melissę i jej przyjaciółkę Alice. - mówiła jednym tchem tak podekscytowana jak zawszę gdy opowiadała o Bieberze.
Westchnęłam cicho słuchając dalej jej niezwykle nudnej historii. To zadziwiające jak nudno może brzmieć historia opowiadana z takim podekscytowaniem. 
- Melanie czy ty mnie słuchasz - wytrąciła mnie z zamyśleń. 
- Tak Mad słucham cię - westchnęłam ciężko.
- To co przed chwilą powiedziałam? - założyła ręce na piersiach przeszywając mnie wzrokiem z pewnością siebie
- Powiedziałaś że Bieber był na imprezie prawie go nie widać i widać jego lasie z jej przyjaciółką - mruknęłam ze znudzeniem piłując pilniczkiem paznokcie.
- Uhh no dobra niech ci będzie. - wróciła znowu w strefę miłości do Justina Biebera przeglądając na swoim iPhonie jakieś strony.
Mad nigdy nie lubiła kiedy i tak wychodziło na moje i jak widać nadal nie umie sie z tym pogodzić.
- Idę po lemoniadę, też chcesz?- Zerknęłam na nią.
-tak, tak- mruknęła za pewnie nie wiedząc na co się zgadza,
Zeszłam na dół i wyjęłam z lodówki świeżą schłodzoną lemoniadę. Nalałam nam do szklanek i wróciłam na górę.
- Tak właściwie kiedy twoi rodzice wracają?
- Za dwa dni -mruknęłam.

*Back to Justin*

Siedziałem sobie w domu i przeglądłem te zdjęcia z imprezy. Przygladałem się Melissie i Alice. Czy im to na prawdę nie przeszkadza że paparazi tak za nimi jeżdżą? Nie zależy im na prywanym życiu? Może udają by nie wywołaś żadnego skandalu. W sumie po co miały by udawać? Gdyby zależało im na odrobinie prywatności nie dzwoniły by po tych wszystkich dziennikarzy. Cholera czy ja nie mogę nigdzie wyjść bez nic? Czy nie mogę spędzić trochę czasu z własną dziewczyną? Czy jej na tym nie zależy?
Chciałbym by było jak dawniej, nie byłem aż tak znany, Mel była inna. Była słodka kochana i chowała się przed rozgłosem. Ale czy tego dało się uniknąć? Nie sądzę. Scooter chciał nas wybić a wraz z nami wybiła się Melissa. Nie mam jej tego za złe ani nikom innemu, ja po prostu czasem wolałbym spędzić wieczór z moją dawną słodką, wstydliwą Mel.
Westchnąłem cicho przeglądając te wszystkie zdjęcia aż nagle zaświeciła mi sie żaróweczka gdzieś tam. Tak wiem brzmi to dziwnie ale tak było. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Pomysł na piosenkę. Napiszę ją o Mel, o tej dawnej Mel.
Zabrałem się do pisania.

Obuził mnie telefon który uperdliwie dzwonił i nie miał raczej zamiaru przestać dzwonić.
Z zamkniętymi oczami odebrałem wymrukując ciche "Halo"
- Cholera Justin gdzie ty jesteś?! - Wrzeszczący głos mojego menagera od razu mnie obudził.
- Zaraz będę.
Rozłączyłem się, zgarnąłem notes telefon i pojechałem do studia.

Muzyka leciała w tle a ja próbowałem dopasować słowa do muzyki. Wychodziło nam ale to nie było jeszcze to.
- I to rozumiem - zaśmiał się Scooter.
Uśmiechnąłem się.
- Piosenka ma przesłanie tylko jak ją zatytułujemy?
- Umm myślałem o "She don't like the lights"
- Mi się podoba - kiwnął z uznaniem. - Jak będziesz miał taką piosenkę za każdym razem gdy się spóźniesz będzie dobrze - zaśmiał się cicho.
Zaczęliśmy wszystko łączyć w jedną całość.


Usłyszałem dźwięk smsa.
____________
Od: Scooter
Justin pamiętaj że za 2 dni jest gala jutro mamy próbę generalną mam nadzieję że zdecydowałeś sie na piosenkę.



Odpisałem.
__________
 Do; Scooter
Tak pamiętam. Nie spóźnię się. No i zostaje Boyfriend tak jak się umawialiśmy. Do jutra.

Zalogowałem się na Twittera i przeglądnąłem kilka twettów, zamieściłem tylko jeden.

Compose a new song for you. See you at the gala.

❋   
Następnego dnia pojechłem na próbę i przećwiczyłem wszystko na galę.

❋❋❋
WIĘC JEST JUŻ ROZDZIAŁ 5 JEST TROCHĘ SZYBCIEJ NIŻ POZOSTAŁE PONIEWAŻ MIAŁAM TROCHĘ WIĘCEJ CZASU.  JST KRÓTSZY ALE MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ SPODOBA, DO NASTĘPNEGO.

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 4

Wstałem rano budząc się sam. Ani śladu Mel. Nienawidzę tego. Pewnie pojechała do domu. Wymykanie się z łóżka partnera jest takie.. dziecinne? niedojrzałe? Tak to dobre określenia. Wstałem leniwie przeciągając się. Przejechałem dłońmi po lekkim porannym zaroście następnie przeczesując włosy które i trak wróciły do swojego nieładu. Zszedłem na dół. Wyjąłem małą białą miseczkę i nalałem do niej mleka. Włożyłem ją do mikrofali podgrzewając mleko. Otworzyłem szafkę w poszukiwaniu moich ulubionych kolorowych słodkich płatków. Kiedy je znalazłem a mikrofalówka zaczęła wydawać dźwięki zakończenia podgrzewania dosypałem płatki. Siadając przed telewizorem jadłem swoje śniadanie.

Napisałem do Rayana.
___________

Do: Rayan
Siema stary co robisz?

Po kilku minutach dostałem odpowiedź
____________

Od: Rayan
To co zawsze a co chcesz się spotkać?

____________
Do Rayan
Przyjedź do mnie za godzinę.

Usłyszałem że ktoś krząta się w domu a po kilku sekundach zauważyłem Margaret moją latynoską sprzątaczkę.
- Olá Margaret
- Olá Sr. Justin
Wszedłem do swojej dużej rozmiarów garderoby i ubrałem luźny dres. Za pewne z Rayanem będziemy grać w kosza i jeździć na desce więc nie muszę się zbytnio stroić. 
Po dwóch godzinach Rayan pojawił się u mnie. Cholera on zawsze się spóźnia. Zawsze tak było, nawet jak chodziliśmy do szkoły, zawsze się spóźniał a ja razem z nim.
- Siema
- No cześć.Idziemy grać? - Zaproponowałem rzucając mu piłkę którą złapał. 
- Jasne. 
Graliśmy na mini boisku przed moim domem z godzinę ale przerwał nam samochód Mel który wjechał na mój podjazd. 
Uśmiechnąłem się szeroko widząc ją w seksownych krótkich spodenkach i topie który sięgał przed pępek. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno pocałowałem na co ona lekko odwzajemniła i szybko się odsunęła. 
- Justin jesteś spocony- jęknęła. 
- No grałem w kosza. 
Dopiero za nią zauważyłem jej przyjaciółkę którą znosiłem tylko ze względu na Mel. Hmm jakby to delikatnie ująć.. nie była za mądra. 
Posłałem przepraszający uśmiech Rayanowi ponieważ wiem że on podobał się Alice, na co on przewrócił oczami. Alice nie jest brzydka ale jej głupota czasem załamuje naszą paczkę. 
- Cześć Alice - machnąłem jej. 
- Melissa -Rayan posłał jej sztuczny uśmiech naco ona odpowiedziała takim samym. 
Nie mam pojęcia czemu się nie lubią. Nigdy się nie lubili. 
- Justin mieliśmy iść dziś na Pool Party pamiętasz? - uśmiechnęła się do mnie brunetka. 
- Zapomniałem. Już idę wziąć prysznic i się przebrać. 
W drodze na imprezę dziewczyny gadały o swoich tematach a my z Rayanem o swoich. 
- Stary mówię ci kolejny raz ona nie jest dla ciebie- mruknął cicho. 
- Ray przestań Mel jest świetną dziewczyną. - szepnąłem by nie słyszały naszej rozmowy. 
- Tak i leci na twoją sławę. Założę się że tam też zjawi się kolejna gromada paparazzi 
- Na pewno się mylisz- westchnąłem cicho.
Nie sądzę by Melissa była ze mną ze względu na sławę. Ona jest naprawdę niesamowitą dziewczyną., ale co do tych paparazzi Rayan ma racje. Pojawiają się na każdej imprezie, pzywatnej czy nie, oni i tak wiedzą. Tak Mel lubi być w centrum uwagi ale nie zrobiłaby mi tego.. chyba..

Weszliśmy na posiadłość Alfredo u którego odbywała się impreza. Przywitałem sie ze znajomymi i wskoczyłem do basenu. Graliśmy w siatkę wodną, śmialiśmy i się i przed wszystkim dobrze bawiliśmy. Jedyne osoby które były nie do końca zadowolone tą imprezą to Melissa i Alice hmm czemu mnie to nie dziwi? Nie są w centrum uwagi i to je denerwuje. Po długim mardzeniu dziewzyn że im się nudzi odesłałem je po napioje między czasie gadając z kmplami.
- Bieber gdzie są dziewczyny? Długo ich nie ma - Mruknął Rayan.
- Racja..
Wyszedłem z basenu i poszedłem dodomu gdzie był bufet. Zaszedem Melissę od tyłu slysząc jak flirtuje z jakimś chłopakiem którego nie znałem. Wida że była na niego napalona. Zacisnąłem szzękę i napiąłem wszystkie mięśnie stojąc i przysłuchując się o czym rozmawiają ale chyba speszyłem chłopaka ponieważ szybko odszedł zostawiając moją dziewczynę bez słowa.
- Fajnie się bawisz? - mruknąłem patrząc pociemniałymi oczami na nią.
- Justin co ty tu robisz? Podsłuchiwałeś?! - oburzyła się.
- A miałem? - uniosłem brwi.
- Nie - mruknęła wymijając mnie.
Otworzyłem sobie piwo i upiłem kilka łyków. Usłyszałem jakieś kłótnie więc poszedłem sprawdzić. Dziwnym cudem znowu pojawili się fotoreporteży a dziewczyny były w swoim żywiole. Ubrałem się i wyszedłem niepostrzeżenie z imprezy. Wróciłem do domu.
❋❋

JEST!! PRZEPRASZAM ŻE TAK DŁUGO ALE ZACZĘŁA SIĘ SZKOŁA. W LICEUM MAM DUŻO NAUKI I NIE MA NAPRAWDĘ KIEDY. LICZĘ NA KOMENTARZE. DO NASTĘPNEGO.